poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Mama czy siostra?

Od samego początku bycia Mamą nikt nie miał wątpliwości, że nią jestem. 
Lekarz nigdy nie pomylił mnie z kuzynką, a pani w sklepie z siostrą.
Dziwiło mnie to, bo według mnie miałam strasznie dziecinną twarz.
Teraz mam prawie 20 lat. Nie spodziewam się sytuacji gdzie ktokolwiek zawahałby się kim jestem dla tego małego chłopca uwieszonego mi na ręce. 
A jednak...


Na placu zabaw.
Mijamy kilka Mam stojących w grupie, które zażarcie kogoś obgadują. Następny jest tata przy drabince, który bawi się telefonem mówiąc "tak synku widzę, świetnie Ci idzie" i wszystko byłoby okej gdyby nie fakt, że na synka nie spojrzał ani razu. Jest jeszcze babcia rozwiązująca krzyżówkę i kilka dzieci bawiących się samopas. I jesteśmy My. Wbiegamy na plac jak szaleni, śmiejemy się, udajemy samoloty, razem wspinamy się na drabinki i ścigamy na zjeżdżalni. Budujemy zamki z piasku i chodzimy po obrębie piaskownicy jak po równoważni. Uśmiech nas nie opuszcza, słychać Nas na całym placu zabaw, a snobistyczny wzrok innych rodziców i dziadków jest wyczuwalny na kilometr. Ksawko po chwili podchodzi do bawiącego się na kocu rodzeństwa by pożyczyć łopatkę. Mama dzieciaków bacznie się Nam przygląda i widać, że walczy sama ze sobą by czegoś nie powiedzieć. W końcu nie wytrzymuje i pyta "Mama czy siostra"? Na początku pytanie wydało mi się dość banalne więc stwierdziłam, że się przesłyszałam więc zapytałam 
-słucham?
-Mama czy siostra? 
Pani powtórzyła pytanie, ale zrobiła się jakoś dziwnie czerwona i zawstydzona.
-Mama :) 
Odpowiedziałam z uśmiechem. Pomyślałam "kurcze wydawało mi się, że już troszkę wydoroślałam na twarzy". Pytanie nie było jednak zalążkiem rozmowy tylko czystą ciekawością. 



Koniec końców coś sobie uświadomiłam z tej krótkiej historii. Nie mój wzrost, mój wygląd czy ubiór dyskryminują mnie z roli Matki. To moje zaangażowanie w zabawę i szalone śmiechy na placu zabaw wraz z moim synem są jakoś tak dziwnie nie dopuszczalne. Na plac powinnam wkroczyć z gazetą i nowymi ploteczkami. Rozsiąść się na ławce i przebomblować te godzinkę z myślą o powrocie do domu.


Tylko co to za przyjemność skoro można się tak miło zmęczyć i wybrudzić razem z największym cudem tego świata? :)


4 komentarze:

  1. cudownie to wszystko opisujesz! życzę Wam jeszcze więcej szczęścia z maluszka :)

    luxurypauline.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny blog młodej Mamy! Ja co prawda urodziłam mając 21 lat,ale jak zaczynam się wygłupiać z moim 5 latkiem na placu zabaw to też widzę dziwne spojrzenia bo mamuśki zazwyczaj siedzą na ławce i tylko krzycza: nie wchodź tam, zejdź z tego itp. Bardzo fajnie czyta się ten blog!

    OdpowiedzUsuń
  3. Popatrzmy też na drugą stronę medalu. Niedawno zwróciłam uwagę na to, że często dzieci nie mają szans na zabawę ze sobą, bo my, młodzi rodzicie, chodzimy za nimi krok w krok. Co więcej, dzieciaki nawet nie czują potrzeby nawiązywania znajomości ze swoimi rówieśnikami! No bo przecież mogą się bawić z rodzicami. Myślę, że fajnie jest szaleć razem ze swoim dzieckiem na placu ale jednak w większości przypadków powinniśmy zostawić place zabaw dzieciom ponieważ z rodzicami mogą się :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak zgadzam się,ale jednak kiedy mój 5 latek( widząc,że na placu zabaw są tylko malutkie dzieci) woła mnie i mówi mama chodź bawimy się w ninja to idę się bawić i nie jest to dla mnie problem. I wtedy czuję jak reszta mamusiek wgapia się w nas...:) Mój syn wszędzie gdzie pójdzie od razu łapie kontakt z dziećmi, nie ma z tym żadnego problemu:)

    OdpowiedzUsuń

Blogger Template by Clairvo