czwartek, 20 lutego 2014

Mama przy tablicy

Robiłam sobie wymówki.
Odkładałam wiele rzeczy na później.
Każda sprawa była ważniejsza od książki.
Nagle coś mnie tknęło...wzięłam się za naukę. 
To nie tak , że życie dało mi po tyłku. 
Wcale nie groziła mi poprawka czy odprawienie ze szkoły z kwitkiem.
Spojrzałam w te wielkie niebieskie oczy...i zaczęłam chłonąć podręczniki!



Nie zabłysnę mówiąc, że układ: dziecko-nauka to kwestia zorganizowania. Nie będę też waszą mentorką bo jestem najmniej zorganizowaną osobą jaką znam-choć teraz mam to na kogo zrzucić :) 

Kiedy zdecydowałam się zostawić na kilka godzin, dwa razy w tygodniu mojego "miesięczniaka" zachwyt i żal mieszał mi się do znużenia. Cieszyłam się na wyjście do ludzi,na rozmowę nieco bardziej rozbudowaną niż "a gugu kto ma takie śliczne nóżki". Po wyjściu za drzwi mój entuzjazm zawsze pryskał.

Nie bałam się tego, że zostawiam swój skarb w złych rękach. Wiedziałam, że z K jest bezpieczny i  ma najlepszą opiekę pod słońcem. Bałam się tęsknoty. Ogromnej tęsknoty. Każda godzina okropnie mi się dłużyła. Nie potrafiłam skupić się na żadnej rozmowie bo moje mysli wciąż krążyły wokół Ksaweosia.
Tak minęły pierwsze miesiące w szkole.


Kiedy Ksawko skończył pół roku sytuacja się ustabilizowała.
Zdałam sobie sprawę , że uczę się dla naszej lepszej przyszłości.
Zaczęłam opracowywać plan. Plan mojej nauki. Zapisywałam wszystko w kalendarzu, zeszytach i karteczkach-bez tego pewnie nie dałabym rady. Jak mi udało się to pogodzić?


*Uspokój myśli.

 Nic nie da uciekanie myślami w stronę domu kiedy ciałem będziesz tkwiła jeszcze 8 godzin w szkole.
8 godzin podczas, których możesz wchłonąć mnóstwo wiedzy-w domu nie znajdziesz już na to tyle czasu.

*Samoprzylepne karteczki.

Do dziś mam ich mnóstwo. Najczęściej na monitorze komputera, parapecie, biurku, a nawet na szafie.
Pomagają mi zapamiętać istotne informację, terminy egzaminów oraz skupić swoje myśli.
Kiedy pisałam dłuższe artykuły, karteczki opanowały mój monitor. Zapisywałam zdania, zwroty, a nawet pojedyncze słówka.

*Miej notatki zawsze przy sobie.

Z Ksawerusiem na dwór chodzimy codziennie. Nie ważne czy śnieg czy deszcz, a temperatury ujemne nigdy nie były nam straszne. Kiedy nasz mały człowiek jeździł w gondoli i grzecznie przesypiał spacery , zawsze towarzyszyła mi moja czarna teczka. Siadałam na ławce w parku i uczyłam się. Później zauważyłam, że każde miejsce jest dobre. Wyjazdy rodzinne zaczynały się od co najmniej pół godzinnej jazdy samochodem podczas, której znów mogłam wydobyć z torby materiały do nauki. Gotowanie obiadu to rzecz , którą robię "maszynowo" więc w kuchni również nauka mnie nie opuszcza. Podczas obierania ziemniaków nie oglądam seriali, a przypominam sobie wzory na matematykę. Smażenie naleśników to dobra okazja na zapoznanie się z lekturami. Dla chcącego nawet sprzątanie nie jest przeszkodą.


*Zaangażuj starszaka w naukę.

Z niemowlakiem jest oczywiście o wiele prościej. Sprawa wygląda zupełnie inaczej jeśli w domu krząta nam się 2latek. W takiej sytuacji znajduję się właśnie ja.
Jeśli od początku smyk potrafi zająć się sobą i "swoimi sprawami" choć na godzinkę-jesteście w domu :)
I uwierzcie mi te umiejętność można w dziecku zasiać od samego początku.
Tak więc nasze dziecko zabiera ze sobą klocki i samochody i daje rodzicielom około 45 minut na przygotowanie się do matury. Oczywiście ten czas to stanowczo za mało by czuć się pewnie i bez obaw podejść do egzaminu tak więc zainteresowany toną kartek, cienkopisów i kilku kalkulatorów człowiek , dostaje swoje pisaki, tablet zabawkę (zakupiony za 10zł ) oraz kartki i karteczki i "liczy" razem z nami.
Na Ksaweosia zabawa w naukę zadziałała idealnie od kiedy skończył 23miesiące-nauczył liczyć do 10, zna już początek alfabetu i liczy w obrębie 4 :)
Wieczorne czytanie bajek często wykorzystywałam jako czas lektur szkolnych. Były tak ciekawe, że Ksawo nie widział różnicy bądź tak nudne, że po prostu zasypiał :)


*Powszechna drzemka

Tu chyba zbyt wiele pisać nie trzeba,
Jeśli masz to szczęście, że Twoje dziecko nadal ucina sobie drzemki w dzień to już chyba wiesz co zrobić z tym czasem :)

Nauka to coś co dodaje mi pewności siebie. Każde otrzymane świadectwo jest moim "trofeum". Dowodem sumienności i ambicji.
 Każda z ukończonych szkół jest biletem...biletem lepszego życia dla naszej rodziny.








0 komentarze:

Blogger Template by Clairvo