piątek, 24 stycznia 2014

Bo my się zimy...boimy?

Śnieg jest? Jest.
Minus na termometrze jest? Jest.
Katar jest?. No ba!


Deviantart.com

Tak więc zaczęła się zima. Na końcu stycznia. Za oknem termometr nie ugięcie pokazuje tylko -12 stopni i wcale nie chce być więcej. Pogoda byłaby całkiem do zaakceptowania gdyby nie fakt, że śniegu tyle co aby ozdoby i kiedy w końcu grubsza warstwa białego puchu ma szansę się utrzymać na dłużej tak by sanki w końcu z piwnicy wyciągnąć to nic, a nic spaść nie chce.Tak więc zawiedziony Ksawko codziennie lamentuje nad sankami i bałwanem i dzień w dzień kiedy tylko otworzy oczy biegnie zobaczyć czy na dworze choć trochę śniegu przybyło. Za to ja? W tym roku zauważyłam, że zbyt bardzo przywiązałam się do ciepła i plusowych temperatur. Siedzę owinięta kocem przez cały dzień w swoim długim rękawie i bluzie K i wciąż nie czuje by było mi cieplej. Co najważniejsze od 5 dni wybieram się na większe zakupy i jakoś dostać się do sklepu nie mogę bo zbyt zimno, zbyt mokro i za bardzo podoba mi się w domu z kubkiem gorącej czekolady, miską ciepłego budyniu  lub owinięta kocem na dywanie grając w pchełki z moim pierworodnym. 

Tak czy owak nie ważne jak wielkie byłyby moje lamenty-dziecko zobowiązuje.
Na dwór choć na 20 min wyjść musimy bo i Syn spokojniejszy i Matka się cieszy widząc jego uśmiech.
Co najlepsze ze spaceru wracamy tak zmęczeni, że maluch ląduje w łóżeczku, a ja na fotelu z kawą i moim kocem, za którym w ciągu tych 20minut zdążyłam się stęsknić.

1 komentarz:

  1. Oj tak, gdyby można było też bym wcale nie wychodziła. Jedynie smak szarlotki i kakao motywuje mnie do wstania :)

    OdpowiedzUsuń

Blogger Template by Clairvo